🐬 Wiem Że Ktoś Pomimo Moich Wad
Na odzień jestem bardzo spokojnym człowiekiem, pracuję, mam dobre stosunki z ludźmi i jestem lubiany. Ale gdyby ktoś zaatakował mnie fizycznie naruszając moją nietykalność to wiem że zachował bym się brutalnie pomimo inteligencji, nie da się nad tym zapanować, ja nie potrafię, dlatego najbardziej boję się sam siebie
Nie jesteś doskonały. Nikt z nas nie jest. I dobrze o tym wiesz. I miejmy nadzieję, że nie starasz się być doskonały. Ponieważ wiesz, że byłoby to niemożliwe, nawet gdybyś chciał. I powiem ci jedno - nie ma w tym nic złego. Wszyscy mamy wady i niedoskonałości. Jest kilka rzeczy, które wszyscy chcielibyśmy zmienić w sobie.
Tłumaczenia w kontekście hasła "trotz meiner" z niemieckiego na polski od Reverso Context: Ich habe dort mehr als die Hälfte meines Lebens verbracht und immense Gnaden empfangen, trotz meiner zahlreichen Fehler.
Pani Doktor jest niewątpliwie lekarzem z powołania. Pomimo, że dziś żle się czuła to przyjęła córkę kilka godzin wcześniej , a nie musiała przecież. Tumaczy tak długo i komplekosowo wyjasnia wszystko, aż pacjent zrozumie. Po wyściu z gabinetu zostaje poczucie, że jest się w pełni zaopiekowanym . Ponadto bardzo sympatyczna i
29 maja 2023. 📝 Najważniejsze informacje. Znając samego siebie łatwiej wykorzystać własny potencjał i pracować nad wadami. W tym wpisie znajdziesz 8 metod ułatwiających zrozumienie siebie. Między innymi: prowadzenie dzienniczka, test MBTI, czy odpowiedzenie na ważne pytania. Jeszcze dwa lata temu nie znałem siebie.
Letra de NIE ZNASZ WAD de Dwa Sławy feat. The Returners: Od kiedy wszedłem nie wiesz o co kaman, Zakręciłem w głowie czy za szybko wstałaś, Już przeglądasz
To, że jestem taka „wytrwała” i dążę do celu jest wykorzystaniem moich pomimo młodego wieku sporych doświadczeń. Wiem, że po przejściu anoreksji, depresji poporodowej, załamaniu i bardzo złego okresu w końcu zaczyna się robić dobrze.
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o sporządz notatkę na temat pomimo swoich wad jestem człowiekiem fajnym maksxpx maksxpx 07.09.2016
Jesteś piękna, mówisz otwarcie że wychodzimy I że chcesz mieć otarcia od wykładziny Mam Cię rozebrać albo ubrać we wstyd Niezbadane są wyroki, lecz na pewno nie Ty Robisz nam zdjęcia, masz selfie-stick I to podniesie Ci self-esteem Twój chłopak w moim wieku, nie wygląda jak ja Ale nie znasz moich wad. Refren: Rado Radosny
vOYQ. Poprzednia 1 2 Dalej Strona 2 z 2 Rekomendowane odpowiedzi no wlasnie. Przeciez nie trzeba koniecznie pedzic za pieniedzmi kosztem czegos innego. Mozna wypracowac stabilnosc finansowa nie rezygnujac z zycia prywatnego Podobnie na to patrzę :) MalaMi1001, Dla mnie to pomimo, że mogę mieć zły humor, pomimo że czasem się wściekam, pomimo moich wad, które ktoś akceptuje a nie próbuje mnie zmieniać. Tak ubrane w słowa - kojarzy mi się to miłością bez powodu A coś takiego sprawia, że moglibyśmy się wiązać z kim popadnie. Z kim popadnie? No chyba nie. Mój ex kiedy "walił focha" robił takie słodkie minki, które pomimo wszystko powodowały uśmiech na mojej twarzy. Najpierw się trochę napatrzyłam a potem rozmawialiśmy poważnie. Kiedy fochał się ktoś inny jakoś nie zależało mi na szybkim załatwieniu sprawy w cywilizowany sposób. Pewnie, że należy mieć róznicę zdań, bo inaczej wszystko nie ma sensu. Ale kiedy ktoś stawia warunek - zmienisz się albo koniec - wtedy mam to gdzieś. Już kiedyś pisałam, ze to co jednemu przeszkadza dla innych jest do zaakceptowania lub normalne. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Ale co mają fochy do tego co napisałam? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach lusinnda, jakbyś była szczęśliwa z obecnym partnerem to chyba byś nie pokochała nikogo innego? czy coś Cię przy nim trzyma? dlaczego nie zwiążesz się z tym drugim, skoro z nim jest Ci lepiej, tylko trwasz związku, który się psuje? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Właśnie po to by nie budować własnego szczęścia na nieszczęściu kogoś innego. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość lusinnda, Właśnie po to by nie budować własnego szczęścia na nieszczęściu kogoś innego. 1. Zostajesz w związku, w którym jesteś - unieszczęśliwiasz siebie, partnera - który w końcu zorientuje się, że coś jest nie w porządku, oraz tego drugiego mężczyznę. 2. Wchodzisz w nowy związek - chwilowo unieszczęśliwiasz obecnego partnera dając mu jednocześnie szansę na stworzenie związku z kimś kto może go pokochać - nie widzę tu budowania szczęścia na czyimś nieszczęściu. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach lusinnda, a moze tak uczciwie pogadac z mezem? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Poprzednia 1 2 Dalej Strona 2 z 2 Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony. Zaloguj się Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej. Zaloguj się
Temat: Chłopak - nie jestem pewna, boję się przyszłości. Pomóżcie. Cześć!Dziewczyny, potrzebuję czyjejś obiektywnej opinii, jak to wszystko, o czym zaraz napiszę, widać z boku. Sama nie umiem tego zobaczyć i potwornie się miotam. Postaram się zacząć od nowa i w miarę krótko, żeby nie zanudzić. Ja mam 20 lat, mój chłopak 26. Jesteśmy razem trochę ponad 2 lata. Na początku super, jak to zazwyczaj bywa. Potem coraz gorzej - ja stałam się nerwowa, on też. Z mojej strony pretensje o przeszłość, zazdrość, nieufność (chociaż nie dał mi powodu!), zrywałam parę razy, zawsze wracałam, bo mi zależy. On, nie wiem, czy zmienił się, czy stracił cierpliwość - ciągle mnie poucza, bo jest starszy,a ja nie znam życia, nie rozumiem niczego i w ogóle muszę się zmienić, bo zachowuję się dziecinnie. Denerwuje mnie to bardzo. Dodatkowo inne priorytety: - ja studiuję, on nigdy. Teraz jeszcze jest ok, ale na początku było "po co Ci te studia? No po co?"2. Małżeństwo - on chce już, nie rozumie tego, że chcę sobie spokojnie skończyć studia, że nie jestem jeszcze na taki krok gotowa, ciągle ten sam argument na moje "nie" - nie kochasz mnie naprawdę, tak jak ja Ciebie, więc nie chcesz wziąć ślubu. On nie rozumie, co to znaczy nie być gotowym, tyle jego koleżanek wzięło na studiach ślub, więc co? No da się, ale ja nie kocham i nie chcę. (oczywiście to są jego słowa, nie moje). Dodam, że niezbyt mi się uśmiecha pomysł ślubu z nim, bałabym się przyszłości... On nie ma dobrej pracy, ma długi, które spłaca, żyje całkiem inaczej, niż ja... Np., ja umiem oszczędzać, jeśli chcę sobie coś kupić, a on wcale. Przykład konkretny - nie rozumiem, jak można, mając dług i zalegając z nim, wydać sobie 100 zł na grę na PS3, nie martwiąc się, że za tydzień zabraknie na spłatę rat. 3. Dzieci - nie wiem, czy chcę mieć dzieci, za to on koniecznie. Powiedział mi kiedyś, że to mój problem, że ja nie chcę, bo on chce i koniec :cojest: chyba zapomniał, że do tego potrzebuje również kobiety. Kiedy mówię, że nie wiem, czy się to zmieni (rozumiem, że jestem młoda, mogę zechcieć, ale na razie bardzo nie chcę, jest, że tak powiem, 50% szans, że mi się odmieni i 50%, że nie), on na to, że taka jest rola kobiety w życiu i nie rozumie, czemu jestem inna niż reszta świata, wszystkie jego koleżanki chcą mieć dzieci! Grrrr. 4. Seks. Tak, zdarza się, że nie chcę. Nie, nie bez powodu, ani nie z powodu, że nie mam ochoty. Pomimo przedślubnego seksu jestem osobą wierzącą, lubię czasem iść do spowiedzi i "nie grzeszyć" później przez jakiś czas, to takie moje osobiste postanowienie. Dziewczyny, czy to jest egoistyczne? On mnie za egoistkę uważa i ma z tym wielki problem, bo nie potrafi wytrzymać nawet tygodnia, w sensie - dosłownie mnie tym zadręcza (nie, nie zmusza mnie, chodzi mi o zadręczanie hmm, psychiczne). Najpierw słyszę, że ma na mnie ochotę bla bla, a jak się wkurzy, bo trwa to dłużej, a ja się nie łamię, mówi, że widocznie nie jest dla mnie atrakcyjny i to dlatego, a to moje wytłumaczenie, dlaczego tak jest, to tylko kłamstwo na potrzeby sytuacji. To też mnie denerwuje. Wiem, nie jestem facetem i może on potrzebują tego bardziej, ale... to nie trwa wiecznie, a on moich decyzji nie szanuje. Koniec o tym, jest jeszcze parę spraw, ale to wystarczy. To jest w sumie mój pierwszy poważny chłopak, pierwszy, z którym jestem tak długo, pierwszy jeśli chodzi o seks i tak dalej. I... ciągle myślę o tym, jak to jest z kimś innym. Jak to jest w łóżku z kimś innym? Jak to jest w życiu, czy ktoś inny też mówiłby mi, że jestem dziecinna, czy pouczałby mnie, a może byłoby super, może traktowałby mnie całkiem poważnie, jak osobę równą sobie intelektualnie? Boję się przyszłości, boję się, że nie poznam tego, że zmarnuję czas i życie (chociażby kawałek, ale zawsze) na kogoś, kogo kocham LUB do kogo się przywiązałam, do kogo się przyzwyczaiłam, a kto ma dosyć dużo wad (każdy ma,wiem), a może ktoś byłby lepszy? Wydaje mi się, że nie chcę dzieci, ślubu, bo to nie jest ten właściwy facet. Nie wiem, czy dobrze myślę? Z drugiej strony boję się, że rzucając go, nie poznam nikogo lepszego, że mam dobrze, a wymagam nie wiadomo czego (teraz nie ma zbyt wielu super facetów, znam ich dużo, a nikt mi nie odpowiada, jeśli chodzi o kandydata na partnera). On ma przecież również zalety - dba o mnie, dzwoni, pisze, jest zabawny, towarzyski, uśmiechnięty, podoba mi się wizualnie i tak dalej. Co, jeśli go zostawię i będę tego bardzo żałować?Dziewczyny, ja wiem, że post jest chaotyczny, ale nie sposób opisać tych wszystkich uczuć, starałam się tu zawrzeć jakiś ogólny zarys sytuacji, mam nadzieję, że jakoś wyszło, brzmi logicznie i zrozumiecie. Pozdrawiam!Edytuję : chciałam tylko jeszcze dopisać o sprawie z punktu 4, bo przeczytałam wątek innej użytkowniczki i mi coś podsunął - mój chłopak traktuje seks jako podstawę związku, w sumie uważa, że po co do mnie przyjeżdżać, skoro nic nie będzie. Nie mówię, że jest tak zawsze, ale jeśli wie, że np. nie chcę/nie mogę/coś tam, czasem nie przyjeżdża, tłumacząc, że jest zmęczony, że coś tam... Może tak jest, ale czasem po prostu budzi to moje wątpliwości, czuję, że jest to w naszym związku najważniejsze
Cóż, znamy już kilka zalet minimalizmu, więc uznajmy, że udało mi się do niego przekonać kilka osób. Niestety, minimalizm – jak wszystko – ma swoje wady. Aby nie być jednostronną, poniżej postaram się przedstawić kilka z nich. Trudne początki? Oczywiście, zazwyczaj najtrudniej jest zacząć, później to już jakoś leci. Dotyczy to pisania bloga, wielu projektów w życiu, zmiany pracy, itp. Nie inaczej jest z minimalizmem. Jednak podkreślę to, już nie wiem który raz z kolei 😉 minimalizm zaczyna się od zmiany sposobu myślenia. Owszem, można posprzątać w szafie, szufladach czy kuchni, a przy tym pozbyć się połowy swoich rzeczy. Można zerwać kontakty z osobami, które nas denerwują i wyjaśnić to wszystko minimalizmem. Jednak czy będzie to oznaczało, że staliście się minimalistami? Czy może zrobiliście miejsce na kolejne rzeczy przytargane ze sklepu? A może zyskaliście czas, który spędzicie z kolejnymi „wampirami energetycznymi”? Moim zdaniem stawanie się minimalistą jest procesem, w którym uświadamiamy sobie, co dla nas jest ważne. Z kolei wskazanie tych rzeczy w pewnym sensie nas definiuje. Nie przed światem, ale przed samym sobą. Przymusowe zdefiniowanie siebie Jeśli bez skrupułów pozbywasz się ostatniej koszuli, ale nie oddasz ani jednej swojej książki, to czy jesteś zapalonym czytelnikiem? A może po prostu chcesz uchodzić za inteligenta, mimo że większości z tych książek nie przeczytałeś? Jeśli uporasz się ze swoją szafą i skompletujesz kapsułową garderobę, ale nadal nie będziesz potrafiła oddać żadnej ze swoich piętnastu paletek cieni do oczu, to kim będziesz w swoim mniemaniu? Dbającą o siebie kobietą, która lubi mieć wybór? Czy tzw. „pustakiem”, który martwi się tylko o swój wygląd? Powyższe przykłady mają skrajny charakter, jednak według mnie wskazują jedną wadę minimalizmu. Nie można być minimalistą bez świadomości tego, kim jesteś. Oczywiście, nie neguję żadnej z przyjętych definicji siebie. Uważam, że każdy ma prawo do określenia siebie na swój własny sposób. Jednak, aby określić swój cel w minimaliźmie, musisz wiedzieć kim jesteś i dokąd dążysz. Przyjmijmy, że w swoim mniemaniu jesteś minimalistą. Pozbywasz się wszystkiego, co tylko wpadnie Ci w ręce. Zostawiasz tylko rzeczy niezbędne. Lecz jest jeden wyjątek: kolekcja Twoich ulubionych płyt z muzyką. Wszyscy Twoi znajomi wiedzą, jaki styl życia prowadzisz. Jednak pewnego dnia dowiadują się, że Twoja kolekcja liczy ponad sto płyt i zaczynają negować Twój minimalizm. Czy i Ty zaczynasz w niego wątpić, ponieważ według ich myślenia i pewnych definicji, taka kolekcja to wyklucza? Odpowiedź jest oczywista – minimalizm = posiadanie przedmiotów, które dają Ci szczęście. Zatem jeśli jesteś świadomym minimalistą, jednocześnie będąc całkowicie sobą, żadna definicja tego nie zmieni. Świadomie wystawiasz się na ocenę innych Pewnego dnia, przeglądając jedno z forum o tym stylu życia, natknęłam się na wpis pewnej osoby. Martwiła się ona, że jeśli opracuje swoją kapsułową garderobę, to wkrótce ktoś z jej otoczenia zauważy, ze cały czas nosi te same ubrania. Zadała też wówczas pytanie, jak pozostali minimaliści z tego forum, radzą sobie z takimi opiniami. Odpowiedzi były różne. Część czytelników odpowiadało, że nie stosuje tej zasady w swoim życiu, bo nie ma takiej potrzeby. Inni wskazywali na to, że nie sugerują się w tym temacie zdaniem innych. Pomimo tego, iż póki co, nie opracowałam swojej kapsułowej garderoby (może kiedyś), dużo bliżej jest mi do punktu widzenia tej drugiej grupy. Oczywiście w pierwszej chwili ten wpis na forum skłonił mnie do refleksji, jednak wnioski przyszły bardzo szybko. Jeśli jesteś świadomą siebie i swoich ideałów osobą, nie musisz nikomu udowadniać swojej wartości, poprzez takie rzeczy jak ubiór czy posiadane przedmioty. W moim odczuciu zawsze będzie to wyglądało następująco:Jeśli ktoś ocenia mnie po tych zewnętrznych atrybutach i na tej podstawie buduje opinie o mnie, to jestem mu/jej bardzo wdzięczna. Dzięki temu wiem, że osoba ta nie zasługuje, by być w gronie moich znajomych. Niestety minimalizm czasami wystawia nas na pewne komentarze osób, które nie rozumieją tego sposobu życia, albo mają na nie swój odmienny pomysł. I na tym polega cała siła pewności, że to co robimy, jest słuszne. Pozwoli nam to w ogóle nie przejmować się takimi opiniami i na rozsądne przedstawianie swoich argumentów. Minimalizm to taki „przyjaciel” na całe życie Minimalizm to proces. Rozpoczyna się od uświadomienia sobie problemu, następnie celu. Później porządkujemy swój dobytek i znajomości. I pewnie, można skończyć w tym miejscu. Jednak w zasadzie będzie to oznaczało stratę, wszystkiego co osiągnęliśmy na tym polu do tej pory. Minimalizm nie kończy się w momencie, gdy pożegnamy ostatniego „upierdliwca” z naszego życia. Jest to niekończący się proces, głównie myślowy. Polega na tym, że pilnujemy się przy każdych zakupach. „Sprawdzamy” pod tym kątem każdą nowo poznaną osobę. Zmieniamy pracę, jeśli trafimy do miejsca, które na samą myśl, przyprawia nas o wrzody żołądka. I tak bez końca… Wbrew obrazkowi przypisanemu do tego wpisu, minimalizm nie wymaga postawienia swojego życia i otoczenia na głowie. Zmiany można wprowadzać powoli, małymi kroczkami, bez rewolucji. Uzmysłowienie sobie jakie minimalizm ma wady, pozwoli przejść nam przez ten proces z zachowaniem zdrowego rozsądku. Jednocześnie nie pozwoli to, by otoczenie miało negatywny wpływ na to, co robimy. Oczywiście, wszystkie te wady, to dopiero początek. Każdemu inny aspekt może sprawić trudność, zatem moje pytanie brzmi: Jakie wady według Ciebie ma minimalizm? A może powyższe wady da się przekształcić na zalety?
wiem że ktoś pomimo moich wad